Po zeszłorocznym (wreszcie), pełnowymiarowym
debiucie, by nie zasypywać gruch w popiele i nie
dać o sobie zapomnieć, omawiany zespół pieśni (żałobnej) i tańca (pogrzebowego)
przypomniał światu o swym
istnieniu króciutkim, trójutworowym demo. Czy może
epką, żadna różnica w nazewnictwie w dobie różnorodności nośników.
Autor/autorzy dali
znać o swych muzycznych inspiracjach, dość szeroko wykraczających poza SDBM, w
którym to gatunku projekt ma swe korzenie, bo i po drodze dość odważnie wkroczyli na
pole dark ambient, czego nie sposób pominąć przy odbiorze
rzeczonego krążka.
Trzy utwory, każdy inny a jednak spięte klamrą spójności. No niby niemożliwe, a jednak. Rozpoczynamy od minimalistycznego
ambientalnego intro o poruszającym wyobraźnię tytule ‘Ritual’.
Znane dźwięki z poprzednich,
stricte ambientowych produkcji jak najbardziej wpasowały by się jako towarzyszki
tego openera. Ponure odgłosy demonów i szczęk łańcuchów rodem z zapomnianych odgałęzień paryskich katakumb
albo z przedpola piekła, zagęszczają atmosferę niepewności a może już lęku zakutych tam potępieńców. Takie to odczucia powoduje ten sześciominutowy wprowadzacz, by tuż po nim słuchacz mógł zderzyć się z kakofonią depresyjnego,
undergroundowego kawałka black metalu ze
schizofrenicznym namaszczeniem. Wolny, walcowaty i posępny pochód dominującego w tym kotle
riffu, rznącego muzyczną przestrzeń ze skutecznością zardzewiałego i wyszczerbionego ostrza. Nakłada się na to wszystko, a
jakże – wolno wybijająca swe posłanie szaleństwa perkusja. A przecież
są one tylko podkładem dla przekazu werbalnego samobójcy, wieszczącego tytułowe (łacińskojęzyczne wprawdzie) nadejście
śmierci. Gdzieś
tam, daleko ukrytego w gęstwinie atakujących poprzez głośniki dźwięków, sączącego swój trupi jad w uszy słuchacza. A to i tak preludium do ponownie nagranego,
genialnego już w oryginale na
ambientowym "Prayers of Madness and Grief" EP kawałka o wszystko mówiącym tytule
‘Madness’. „Policzone, zważone,
podzielone", szepce przy męczeńskim palu uniwersum Hellraisera prorok… Odhumanizowane dźwięki z przestrzeni
zamieszkałych przez piekielnych wysłanników, z rzadka zdobione ornamentem gitarowej
improwizacji, prowadzą ku nietzheiańskiemu credo. Kto zna, kto czytał, ten wie i zrozumie. Reszta niech poszuka albo po
prostu zakceptuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz