Translate

wtorek, 17 lutego 2015

Nigredo „Faces of Death”




Hellada ponownie skamieniała skuta szronem północy. Coraz częściej ciepły region morza Śródziemnego zaczyna zastygać niczym fiordy Norge, bo i muza płynąca pełnymi strumieniami z tamtego regionu coraz sroższa.
Nigredo – ten alchemiczny stan niszczenia dotychczasowej istoty substancji, zmierzający ku transformacji w naturę na doskonałą [czy tylko doskonalszą], możliwe że w istocie będący jądrem Ciemności, to 19 minutowy zlepek czterech formuł black metalu, utrzymanego w głównej mierze w klasycznym brzmieniu, choć pozbawionych tego brudnego, momentami wręcz tchnącego piwnicznym gruzem brzmienia. Mrok gęstnieje bardziej, wraz z każdym riffem, w tak oczywisty sposób oddającym hołd mroźnej północy i wypełniającym jej pustkowie bytom, niejednokroć zbaczając z kursu, ku scenie francuskiej, tak rozmiłowanej w niepokojącym, dudniącym i monumentalnym niczym powstający z niebytu Jinn brzmieniu.
Wszystko oparte zostało na typowym, monotonnym i jakże upiornie zimnym riffie i udręczeniu perkusji, którym towarzyszą dudniący, nieco wręcz opływający mayhemowskim (bo tutaj tylko takiego szukam) klimatem, i ten suchy i zarazem wrzaskliwy wokal, przechodzący momentami w krzyk, choć bynajmniej nie lament czy po prostu żałobny rapsod. Smutku w tej muzie i w każdym elemencie na nią się składającym nie znajduję, ale żałoby jest aż nadto. Czyli właściwie przy tej formie muzyki, jest jej idealnie w sam raz.
To dopiero pierwsze miniCD, zgodnie ze starym, kontynuowanym od dekad zwyczajem, idealny oficjalny debiut podczas stawiania pierwszych, jakże chwiejnych czasami kroków na scenie. Bo malutki materiał to tak na prawdę starannie wyselekcjonowane z olbrzymiego kotła zasobów, najsmakowitsze kąski. Ale ja czekam z niecierpliwością na kolejny materiał, bo wzorem kilku wcześniej zapoznanych greckich hord, przeniesie on Północną Otchłań na południe kontynentu…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz