Translate

czwartek, 10 marca 2016

Pyromancer „Demo MMIV”



Oto Pyromancer. Oto ich demo z 2014. Nieśpieszno wydany, bo w 2015 dwakroć na kultowej taśmie magnetofonowej a niebawem, już dosłownie za kilka mgnień wiosny, wznowiony zostanie na plastikowym dysku ze srebrnym nośnikiem ścieżek. A jakże, żłobionych zardzewiałym gwoździem, rozszarpującym żywą tkankę w poszukiwaniu mięsa, penetrującym aż do kości, niszczącym przewodzący słodki ból układ nerwowy. Strażnik Piekieł najpewniej bawił by się przednio przy tej taśmie/mCD podczas rozszarpywania kolejnej ofiary na palu męki w kolejnej, nadchodzącej coraz szybszymi, krwawym śladem znaczonymi, krokami – odsłonie Hellraiser. Pinhead i pozostali Cenobici niebawem nadejdą, o ile Dough Bradley ponownie wcieli się w tę rolę. Ale tymczasem, nie na palu, lecz na starym, rzymskim narzędziu kaźni ponownie zawisł on... no i nie mamy już złudzeń jakiemu gatunkowi hołduje owa spopielająca wszystko co żywe, piekielnym ogniem horda.
To demo to zaledwie 13 minut przypadających na 5 utworów, ale jest to tak konkretny materiał, że więcej do osiągnięcia muzycznego stanu nasycenia nie potrzeba. Już same tytuły wieszczą jedynie zniszczenie i ścieżkę spalonej ziemi. Przywoływanie Płomienia – oschłe, trupim jadem zionące zionące wytrzewienie, niemalże od początku przechodzące w dziką i orgiastyczną rzeź spod znaku umiłowanych Blasphemy czy zdeprawowanych bestialców Revenge, stanowiących chyba na wieki niedościgniony wzór do naśladowania dla wszelakiej maści fanów łańcuchów, cuchnących potem i krwią skór i przeżartego przez kwas treści żołądkowych dżinsów, ozdobionych tylko i jedynie pasami z nabojami. Barbarzyński Gniew – odsłona druga. Wydobywający się ze studni, agonalny wrzask rozbrzmiewa nieustannie śląc w świat słowo złej nowiny. Popadając w walcowate zwolnienia, usuwa wszystko ze swej drogi ze skutecznością trału rozminowującego irackie szlaki przez pustynię okalającą roponośne źródełka. Niemalże punkowy numer trzy – Piekło, utrzymany w bardziej speed thrashowej połajance, nadal emituje w przestrzeń brud i piekielny smród. 'Inferno!!' drą się obaj członkowie tej zgrai rzezipęcherzowców dając podkład pod późno darkthronowskie riffy. Klasyczna, niemalże celticfrostowska perkusja i jeszcze bardziej prymitywny sound dodają temu materiałowi po prostu smaka. A to tylko preludium do niespełna dwuminutowego Ukrzyżowania w Otchłani. Taaaaakk... oto rzeź w najlepszym stylu black speed thrash. Nazwenictwo inspiracji pominę, dwie zarekomendowane powyżej nazwy starczają aż nadto, wiadomo, że rozpędzony do granic możliwości systemu nerwowego i wytrzymałości kośćca gitarzysta stara się jak może o posttraumatyczne stwierdzenie zapalenia ścięgien, a opętany perkusista, jako niespełniony kowal, oddaje się dziełu dewastacji. Nic dodać, nic ująć – zniszczenie. Bóg Przemocy – uroczyste zakończenie materiału z histerycznymi wokalami, wywrzaskującymi wersety opętania, starającymi się nadążyć za masakrującymi dźwiękową przestrzeń operatorami instrumentów strunowych.

Aż ciekaw jestem, jak by ten materiał wypadł na żywo, w sali prób, choć przy dwuosobowym składzie jest to raczej mało realne. Ale po takim sypiącym gruzem demo, spontaniczny reh byłby jak najbardziej wskazany. I kto by pomyślał, że w Ameryce tak potrafią porządnie grać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz