Translate

niedziela, 26 czerwca 2016

ProFanatism "Hereticon"



Wędrowcy kosmicznej przestrzeni, zakuci w zczerniały pancerz doktryn odrzuconych, wykuty w ogniu miotanych w bezmiar pustki klątw, dryfują nurtem niepokory i pierwotnego buntu, zasianego u zarania czasu przez wężowego posłańca wolnego wyboru. Piszczelowe wieże i kurhany czaszek wzniesione u stóp wieloskrzydłego angelosa wieszczą nierychły skon gnijącego od narodzin w wielkim wybuchu przez eony świata. Skąpany w iluzji samozadowolenia demiurg opuścił swój tron, porzucił królestwo... Powstańcie więc, Powstańcie z Prochu i Płomienia, spopielającego świadomość, przesłońcie oblicza martwych purpurą, dopłeniając szarości, czernią kiru przyobleczcie swój los... szaleńcze intro wyrywa zawodzenia akolitów z piwnicznych jam by spojrzeć w szkliste oko Ciemności, Ciemności w Oczach Boga! Ujadający niczym wilk u bram Piekieł - Hidden, zwodzi, wturując opętanemu wizjonerstwu wirtuozerii riffów Barona. Opetani wspólną wizją heretyckich pieśni, przelewając smoliste strumienie grzesznych treści, wypalających niczym lawa blizny w skamieniałym i bezdusznym obliczu Ziemi. „Icon Hereticon!” - po szaleńczym, zajadłym i pełnym skumulowanej czarnej energii ładunku, obaj Profani w swym fanatycznym uniesieniu przechodzą w kolejny wymiar szaleństwa. Introdukcja w gromach rytualnych bębnów i przy zawodzeniu opętanej religijnym uniesieniem akolitki u stóp katafalku wzywającej świetliste istoty, przechodzi w chóralnym zaśmiechu demonów w eklektyczny popis dźwiękowej zagłady. Spływające z głośników riffy przeganiają się niczym we śnie szaleńca dzierżącego płonącą pochodnię nad popieliskiem pychy. Zsynchronizowane w zmechanizowanym tańcu wokale zwodzą nad krawędź przepaści, by pulsujący hipnotycznie bas popchnął ku otchłani... Icon Hereticon! Icon Hereticon! - rozdziera martwcę nocy wywrzaskiwane ku nizinom w tępie bieżącej na sabat wiedźmy credo, gdy nie ma już odwrotu. Zwalniający w skostnieniu wiecznego chłodu „I Cold”, to już przepełniony lodowym kruszcem, przemierzającym przestrzeń od narodzin w wielkim wybuchu u bram obłoku Oorta, powolny miażdżyciel. Posuwistym sznytem wycina co rusz kęs materii w wiecznej zmarzlinie, nizając nań korale solówek spływających strumieniami podlodowych rzek ku ujściu Acherontu. Smutek i niepokój drąży korytarze lodowych gór uwalniając hipnotyczne węże czystej energii. Słowa wypływają w skostniałą rzeczywistość..., Tańcząc z Wężami, szarpiąc coraz niespokojniej, coraz bardziej spychając odbiorcę w nierealną podróż przez dźwiękowe Inferno... Odsłona druga programu płyty to polskojęzyczne manifesty, dające upust wściekłości ciosy w pysk żyjącym w iluzorycznym błogostanie realności. Ostre jak brzytwa wrzaski idealnie niosą spreparowane w ojczystym języku słowa. „Nowy Świt” i nie ustęujący mu ani na moment „Ostatni Zmierzch” to nie tylko muzyczna jatka, to nade wszystko urozmaicona w eklektyźmie przenikających się gatunków muzyczna podróż „W objęcia Ciemności”, tak pożadanej ustami Hiddena, tak „pamiętającego odległe nauki”. Świat się zmienia na naszych oczach, rzucając żagiew wyzwania na wypełnioną prochem beczkę społecznych niepokojów. Jakkolwiek próbowac można od tego uciec, ostatni zmierzch zakończy któryś z nadchodzących dni, rzucając nas na pastwę rosnących w siłę demonów, pałających żadzą ludzkiej krwi i przenikającego do szpiku kości strachu bytów niematerialnych ze świata zewnętrznego. Nim to jednak nastąpi, jako i obaj Profani, niechaj i każdy z Was „żegluje po morzu wszechrzeczy, płynie ku odległemu światłu, czekając na ostateczne odpowiedzi”... Dryf po nieskończonym bezmiarze dźwięków kończy wzniosły, instrumentalny „Legion in My Soul”, ubogacony deklamacjami żeńskiego głosu, już wcześniej prezentowanego w upiornym wstępie do Icon Hereticon, niesionymi przez nurt gitarowego popisu spod palców Barona, coraz śmielej poczynającego sobie z okiełznanym przed laty instrumentem. To już wszkaże czwarty materiał na przestrzeni niespełna czterech lat od powołania do życia tej grupy, tak obficie czerpiącej pełnymi garśćmi z dokonań gatunków black i death, a zarazem nadającej tej szlachetnej efemerydzie swej własnej, coraz bardziej charakterystycznej stylistyki. Muzyczna tożsamość zaowocuje zapewne już niebawem, po raz kolejny, niosąc ziarno tytułowej herezji ku nowym odbiorcom, opętując ich dusze, ten metafizyczny pierwiastek energii uwięzionej w cielesności, wiodący ku odkryciom ostatnich tajemnic światów które przyszło nam przemierzać podczas wędrówki ku odpowiedziom, po poznaniu których już nic nie będzie tajemnicze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz