Wędrowcy
kosmicznej przestrzeni, zakuci w zczerniały pancerz doktryn
odrzuconych, wykuty w ogniu miotanych w bezmiar pustki klątw,
dryfują nurtem niepokory i pierwotnego buntu, zasianego u zarania
czasu przez wężowego posłańca wolnego wyboru. Piszczelowe wieże
i kurhany czaszek wzniesione u stóp wieloskrzydłego angelosa
wieszczą nierychły skon gnijącego od narodzin w wielkim wybuchu
przez eony świata. Skąpany w iluzji samozadowolenia demiurg opuścił
swój tron, porzucił królestwo... Powstańcie więc, Powstańcie z
Prochu i Płomienia, spopielającego świadomość, przesłońcie
oblicza martwych purpurą, dopłeniając szarości, czernią kiru
przyobleczcie swój los... szaleńcze intro wyrywa zawodzenia
akolitów z piwnicznych jam by spojrzeć w szkliste oko Ciemności,
Ciemności w Oczach Boga! Ujadający niczym wilk u bram Piekieł -
Hidden, zwodzi, wturując opętanemu wizjonerstwu wirtuozerii riffów
Barona. Opetani wspólną wizją heretyckich pieśni, przelewając
smoliste strumienie grzesznych treści, wypalających niczym lawa
blizny w skamieniałym i bezdusznym obliczu Ziemi. „Icon
Hereticon!” - po szaleńczym, zajadłym i pełnym skumulowanej
czarnej energii ładunku, obaj Profani w swym fanatycznym uniesieniu
przechodzą w kolejny wymiar szaleństwa. Introdukcja w gromach
rytualnych bębnów i przy zawodzeniu opętanej religijnym
uniesieniem akolitki u stóp katafalku wzywającej świetliste
istoty, przechodzi w chóralnym zaśmiechu demonów w eklektyczny
popis dźwiękowej zagłady. Spływające z głośników riffy
przeganiają się niczym we śnie szaleńca dzierżącego płonącą
pochodnię nad popieliskiem pychy. Zsynchronizowane w zmechanizowanym
tańcu wokale zwodzą nad krawędź przepaści, by pulsujący
hipnotycznie bas popchnął ku otchłani... Icon Hereticon! Icon
Hereticon! - rozdziera martwcę nocy wywrzaskiwane ku nizinom w tępie
bieżącej na sabat wiedźmy credo, gdy nie ma już odwrotu.
Zwalniający w skostnieniu wiecznego chłodu „I Cold”, to już
przepełniony lodowym kruszcem, przemierzającym przestrzeń od
narodzin w wielkim wybuchu u bram obłoku Oorta, powolny miażdżyciel.
Posuwistym sznytem wycina co rusz kęs materii w wiecznej zmarzlinie,
nizając nań korale solówek spływających strumieniami podlodowych
rzek ku ujściu Acherontu. Smutek i niepokój drąży korytarze
lodowych gór uwalniając hipnotyczne węże czystej energii. Słowa
wypływają w skostniałą rzeczywistość..., Tańcząc z Wężami,
szarpiąc coraz niespokojniej, coraz bardziej spychając odbiorcę w
nierealną podróż przez dźwiękowe Inferno... Odsłona druga
programu płyty to polskojęzyczne manifesty, dające upust
wściekłości ciosy w pysk żyjącym w iluzorycznym błogostanie
realności. Ostre jak brzytwa wrzaski idealnie niosą spreparowane w
ojczystym języku słowa. „Nowy Świt” i nie ustęujący mu ani
na moment „Ostatni Zmierzch” to nie tylko muzyczna jatka, to nade
wszystko urozmaicona w eklektyźmie przenikających się gatunków
muzyczna podróż „W objęcia Ciemności”, tak pożadanej ustami
Hiddena, tak „pamiętającego odległe nauki”. Świat się
zmienia na naszych oczach, rzucając żagiew wyzwania na wypełnioną
prochem beczkę społecznych niepokojów. Jakkolwiek próbowac można
od tego uciec, ostatni zmierzch zakończy któryś z nadchodzących
dni, rzucając nas na pastwę rosnących w siłę demonów,
pałających żadzą ludzkiej krwi i przenikającego do szpiku kości
strachu bytów niematerialnych ze świata zewnętrznego. Nim to
jednak nastąpi, jako i obaj Profani, niechaj i każdy z Was „żegluje
po morzu wszechrzeczy, płynie ku odległemu światłu, czekając na
ostateczne odpowiedzi”... Dryf po nieskończonym bezmiarze dźwięków
kończy wzniosły, instrumentalny „Legion in My Soul”, ubogacony
deklamacjami żeńskiego głosu, już wcześniej prezentowanego w
upiornym wstępie do Icon Hereticon, niesionymi przez nurt gitarowego
popisu spod palców Barona, coraz śmielej poczynającego sobie z
okiełznanym przed laty instrumentem. To już wszkaże czwarty
materiał na przestrzeni niespełna czterech lat od powołania do
życia tej grupy, tak obficie czerpiącej pełnymi garśćmi z
dokonań gatunków black i death, a zarazem nadającej tej
szlachetnej efemerydzie swej własnej, coraz bardziej
charakterystycznej stylistyki. Muzyczna tożsamość zaowocuje
zapewne już niebawem, po raz kolejny, niosąc ziarno tytułowej
herezji ku nowym odbiorcom, opętując ich dusze, ten metafizyczny
pierwiastek energii uwięzionej w cielesności, wiodący ku odkryciom
ostatnich tajemnic światów które przyszło nam przemierzać
podczas wędrówki ku odpowiedziom, po poznaniu których już nic nie
będzie tajemnicze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz