Zgięty
pod batem czasu drzewiec męki jęknął gdy skrwawiony strzęp
zawisł na hakach bretnali by oddać w bólu ostatnie tchnienie. W
szklistym oku księżyca zastygł grom, zimnem spływający błysk
skrywanego, za po raz dziewiąty rozwartym na oścież wrót MROKU
kilimem. Dziewiąta duża płyta, jedenasty materiał studyjny,
dwunaste oficjalne wydawnictwo, trzynasty autorski materiał, nie
licząc kompilacyjnych wznowień. Cezar po raz kolejny pchnął
włócznię Longinusa w skrwawiony bok, kończąc agonię... Koło
czasu zatoczyło ponownie pętlę, doznając rozwarstwienia, by po
strunach wszechświata spłynęła zaczerpnięta z otchłani kosmosu,
a może wypchnięta z piekielnych czeluści, przed ponad dwoma
dekadami MOC. Nawiązanie do pierwszych płyt, którymi świat został
naznaczony palcem Diabła już w pierwszej połowie lat
dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia jest bardzo mocno
słyszalne, choć wyartykułowane w odpowiednio zmodernizowanej,
przystającej do współczesności formie. Potęga i przytłaczający
ciężar riffów, powoli sączących się arteriami głośników w
tempie narzucanym z wolna przez marszowo wybijane rytmy przechodzi
metamorfozy by ostatecznie gnać niczym rozochocona wiedźma
zdążająca na sabbat wraz z mroźnym, północnym wichrem. Klimat
kvltowego „Moonlight”, wieńczącego nieświętą trylogię
sprzed lat, unosi się nad całą produkcją, bo i charakterystyczne,
ulatujące ku nieboskłonom riffy, jątrzone dźwiękiem klasycznej
gitary, miażdżone perfekcyjnie bitą perkusją, wprost wylewają
się hektolitrami płynnej stali, co jest najmocniej słyszalne na
drugim, jakże rewelacyjnym „Sigillum Diaboli”. Nie brak jest
nawiązań do surowej ale jakże treściwej, złem wręcz wypełnionej
potęgi gitarowych kompozycji z aktu II, gdzie amorficznie
przechodziły one w płynną melodię, która tak idealnie komponuje
się z charakterystycznym wokalem Cezara, co z brawurą odegrane
zostało w „Pieczęci Czarnego Płomienia”. Przepełniona
churałami nabiera wręcz świątynnego klimatu, gdy oczyma wyobraźni
można ujrzeć gdzieś we mgle majaczących akolitów prastarych
kultów, pogrzebanych w piaskach uwięzionych w miechach klepsydry
bogów. Dźwięki w żarnach czasu mielone od publikacji
poszczególnych elementów Trylogii przetrwały, choć w naruszonej
strukturze, która odrzuciwszy zbędną warstwę kruszca, odsłoniła
jedynie doskonalszy kształt, od lat skrywany w bryle ideału.
Perkusja odegrana w mistrzowski sposób przez zaproszonego na sesję
nagrań Daraya jest wręcz perłą tego materiału, bo wyprowadza
muzykę tej formacji, czy może ze względu na niekwestionowaną rolę
lidera – Cezara, raczej projektu, na nieznane dotąd wody.
Wielowątkowość wyrażona w precyzyjnej i doskonałej formie,
opływająca w improwizacje wykwitłe podczas niejednej próby,
uwieczniona w trzech dowolnych do wyboru nośnikach, winduje tę
płytę na muzyczne szczyty blackmetalowego Panteonu. Czarna Krew
Wszechświata oraz Koronacja, nagrane na nowo, dostają nowej
tożsamości, przebijając wersję z poprzedzającej epki, krusząc
je wręcz swą potęgą oraz przestrzennością, udoskonalając
wizjonerstwem. Zamykająca oficjalny program płyty Spuścizna
Grzechu i Krwi, to monument, pnący się niczym mityczna wieża
Babel, ze szczytu której miotane ku oku słońc, niczym kamienie
klątw, spływają dźwięki. Smutek i melancholia wyrażone agresją
i skreślone bólem, wolno pną się wężowym śladem dusząc
gitarowe smagnięcia riffów przy akompaniamencie rytualnych bębnów.
Dziewięciominutowy, przytłaczający moloch, nawiązujący niemalże
do debiutanckich, rozwlekłych kamieni żaren diabelskiego młyna
Nieświętego Przymierza. Całość ukoronowana została tytułowym,
choć nieujętym w trackliście bookletu utworem, który mógłby
znaleźć się na programie niedocenionej Demonologii, okraszony
polskojęzycznym, deklamowanym tekstem, powolny pochód przez mgłę
uroczyska, jedynie przy wątłym wsparciu delikatnie sunącej się w
oparach gitary. Oto nowe oblicze Christ Agony, a jakże pierwotne.
Naznaczone w spękanym zwierciadle rytem czasu, niekoniecznie starczą
blizną upływającego czasu a raczej wyrazistszym ruchem dłuta
odłupującego zbędny kamień, by dotrzeć do skrywanego w granicie
dzieła idealnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz