ELEGIS
„Supehuman Syndrome”
Elegia
druga, wypchnięta z wnętrza kosmicznej czerni z siłą erupcji
konającej supernowej, wtłacza się na dziś dzień w Waszą
świadomość jedynie z wirtualnych źródeł dźwięku, czekając na
uwieczniający ją megalityczny cromlech kasety czy tradycyjny na
dziś dzień srebrny dysk płyty kompaktowej. Czy uda się kiedyś
wyryć te wersety syndromu nadczłowieczeństwa w czarny vinylowy
pomnik powracającej do łask technologii, tego nie wiem, lecz wróżę
i bez tych namacalnych świadectw twórczości Barona spore
zamieszanie na rodzimym poletku sceny metalowej. Death metalowa
maszyna napędzana industrialnym paliwem ruszyła by przez trzy
kwadranse nieść przekaz na nienaruszalnych,
przenikających się płaszczyznach dźwiękowych które zarazem
tworzą splątaną niczym korzenie Axis Mundi całość. Dźwiękowa
transformacja ciężkich gitarowych riffów w potężne elektroniczne
miazmaty, konających w swych strukturach atomowych pod natłokiem
blastów i przechodzących w płynną, poddającą się formowaniu
masę. Sunące, eteryczne solówki nadając nowy kształt tej coraz
bardziej amorficznej z każdym dźwiękiem fali, unoszą słowa –
więzione w klepsydrach ułomnych marzeń o transformacji bytu,
doznania aspeków boskości. Przesypujące się ziarno za ziarnem
odmierza upływający czas zaklęty w timerze odtwarzacza, sunący z
zimnym, metalicznym w smaku, nurtem rzeki pozbawiającej wspomnień i
człowieczeństwa. A i taki powinien być metal – zimny i
odhumanizowany, bo i tak się rodziły jego najmroczniejsze i
najposępniejsze odłamy – w płomieniach buntu przeciwko
otaczającej nas, ewoluującej niekoniecznie w przewidywanym a na
pewno nie pożądanym kierunku rzeczywistości, kreowanej przez
człowieka, niekoniecznie przychylnego ludzkości. Tchnął zawsze
nowym - jak na swój czas – spojrzeniem na formę w której łączył
to, co już od lat istniało na muzycznej scenie, poddając kolejnym
metamorfozom, nadając coraz ekstremalniejszy wyraz. Ekstrema nie
zawsze prowadzi do brutalizacji dźwięku czy jego przyspieszenia, bo
czasem jako wielogłowy wąż, tryska jadem hybrydy gatunków z wielu
paszcz. Już od czasu demo z 2014 Elegis podążał death metalową
ścieżką, mocno wplecioną w syntetyczne brzmienie, które
całokształtowi nadaje automat perkusyjny ale i obficie spływająca
między niejednokrotnie wpadającymi w psychodelę riffami, posępna
aura elektroniki, kojarzona z pesymistycznymi wizjami filmowymi lat
80 ubiegłego wieku, w których dominował upadek ludzkości i
tryumfująca na zgliszczach cywilizacji sztuczna inteligencja. W
zestawieniu z nieujawnionymi jak na dziś dzień tekstami,
metaforycznie mówiącymi o ludzkiej wędrówce ku doskonałości,
okupionej niejednym upadkiem; o przechodzeniu transformacji a może
po prostu o odradzaniu się wobec inkarnacji w bóstwo nadrzędne,
czy może w upiorne dziecko cywilizacji ludzkiej - maszynerię
przeobrażającą się stopniowo w organizmy żywe, oko wyobraźni
dostrzeże pokrywającą się żywą tkanką cybernetyczną
konstrukcję, która z każdym dźwiękiem, wypływającym niczym
żalazny wiór spod wirującego w rytm połamanych rytmów ostrza,
materializuje się jako kroczący przez pobojowiska wypełnione
świadectwem upadku niegdyś wzniosłej technologi, ponury i
bezwzględny T-800. Anielskie chóry torturowanych cherubinów wespół
z grzmiącym growlem zapowiadają nieuchronną z dzisiejszej
perspektywy przyszłość a dryfująca między posępnymi gitarowymi
pochodami ku rzeźnickiemu, (choć ozdobionemu niejedną, wyłaniającą
się ze mgły solówką) mielącemu bezwzględnie niczym topornie
wyrzeźbione żarna, ale i lepkiemu, smolistogęstemu natłokowi
riffów muzyka, koi umęczony umysł niczym ostatni haust opium.
Każdy zdeklarowany fan Morbid Angel jak i Deathspell Omega czy
Nightbringer, nie szukający jednakże prostych odzwierciedleń (czy
po prostu powieleń) muzycznych fascynacji, odnajdzie w Superhuman
syndrome to, co najistotniejsze. A i ten, co fanem tych nazw nie
jest, powinien nad materiałem tym się pochylić, bo z kim bym nie
podyskutował, kto materiał już usłyszał, każdy słyszy dalekie
echa innych ikon sceny. I jakkolwiek echa te wybrzmiewają ze
słabnącym czy nasilającym się natężeniem, każdy z nich jak
dotąd jest zgodny – mamy do czynienia z materiałem niebanalnym i
nieszablonowym. Dla wysublimowanych gustów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz