Translate

piątek, 22 czerwca 2012

II. Beyond Life – 11 listopada 2010 „Human Desperation”





















„Ludzka desperacja”

Drugi materiał – tym razem wspólny. Split po jednym utworze dwóch projektów z dwóch odległych (jedynie historycznie) miejsc i ostatni trzeci, nagrany w kooperacji.

I.
Rozpoczyna Moloch. Zgodnie z nazwą – nomen omen, zaprezentował monumentalny kawałek depresyjnego czy wręcz suicidalnego BM raczej w wolnych tempach, przeplatając typowe dla gatunku skrzeki z deklamacjami. Dużo klawiszowego podkładu – idealny kawałek na początek.
Dobry wstęp dla nadchodzącego chaosu…

II. „Podróż ku końcowi”
Pośrednie nawiązanie do debiutanckiego dema. Bo między „Życiem” a „Śmiercią” jest droga. Pomost łączący z nieuniknionym. I nie zawsze jest to tęczowy Bifrost, lecz często ścieżka ku Golgocie.
A może podróż przez ciernie ku gwiazdom?

I tu każdy musi zadać samemu sobie to pytanie – czym jest koniec? Dokąd wiedzie ta droga?

Od narodzin – dla jednych w chaosie i bólu, ku wymarzonemu celowi.
Dla innych – wśród burzy uczuć na oceanie wyzwań życia.

Muzycznie chaos, przeplatany z chwilami harmonii i ładu, od zwolnień do kończących utwór blastów.
I taki jest wydźwięk tego kawałka. Prosty tytuł zilustrowany różnorodnością dźwięków. Te już jednak bynajmniej nie są prostymi. Bo odzwierciedlają natłok emocji, czy może już wyrażają uczucia… te odczuwane w chwili powstawania tych dźwięków. … a może te które tak bardzo próbujemy wyprzeć z pamięci…? prędzej czy później i tak powrócą, zawsze wracają.
Tak jak w całym ludzkim życiu na tej planecie. Od złego do dobrego. Przez rozkosze ku zgryzotom. Od zmartwień po szczęście.
Muzyczna ilustracja drogi której kres dla każdego nadejdzie… Tyle, że nie każdy przebędzie ją tak samo.

A i ubrany w słowa opis podróży do przyjemnych nie należy, bo jest to podróż ku jądru ciemności. Powolne popadanie w szaleństwo, świadomość nieuniknionego, przynoszącego w darze nieświadomość.

III. „Śmierć… ona przyniesie ciszę”
Tytuł bardziej wymownym być nie może.

Ambientalne outro stworzone w kooperacji.
Jeden gitarowy wtręt jakby mający za zadanie uprzytomnić, że nim nadejdzie cisza przynosząca ulgę niedołężnemu duchowi zamkniętemu w popadającym w niedołężność ciele, nim uleci ku astralnym wrotom, niejeden podejmuje walkę. Czasem tylko ostatnią i beznadziejną bitwę z nieuniknionym.
Ale często tylko to pozwala odejść w ciszy (w ciszę). Ostatnia bitwa…

Śmierć przyniesie ciszę…
…cisza zawsze w końcu zapada, zwłaszcza na polach zapomnianych bitew…

****

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz