„Wszystko umiera”
Ostatni
i niewątpliwie najlepszy materiał BL. Trzy utwory – i około 15
minut muzy.
I.
Tytułowy
„otwieracz” - ambientalna ilustracja z gitarowym riffem. W tle
przez chwilę unoszą się zawodzenia żałobników by jednak oddać
w pełni wymowę tytułu. Dudniące echo jakby przesterowanego basu a
na sam koniec riff nieco kojarzący się z „King” Satyricona i …
i koniec. W tym momencie „znawcy true gatunku” niewątpliwie
rozpoczną krytykę ale...
II.
No i
w tym momencie przechodzimy do dania głównego - „Rany chłodnej
przeszłości”.
Typowo
BM skrzeki przeplatane z deklamacjami polskojęzycznego tekstu, gdy
muza odpowiednio zwalnia. Po wypowiedzeniu kwestii następuje
przyspieszenie by ustąpić miejsca skrzekliwej artykulacji. Stopy
perkusji odpowiednio tu przyspieszają by pozostała część
instrumentarium nie zmieniała swych temp. Commando Sandoval nie
powstydził by się bo i on ten patent przecież stworzył.
Przyspieszenie
towarzyszące drugiej części deklamacji i następującej po niej
typowej dla gatunku artykulacji słownej.
Zimne
i monotonne, skandynawskie riffy.
Brak
we wkładce jednak doskwiera, ale kto dokładnie się wsłucha –
odczyta (usłyszy) przynajmniej wypowiedziane deklamacje.
Nie
jest optymistycznie, bo to nie jest optymistyczna muzyka i inny tekst
by tutaj nie pasował.
Przepowiednia
losów ludzkości nie jest zachęcająca, ale czego się możemy
spodziewać gdy tak brutalnie niszczymy tę planetę?
III.
Zimny,
mizantropijny BM pochód. Bynajmniej nie pierwszomajowy. Bo nie
jestem w stanie wyobrazić sobie innej scenerii niż lodowe
pustkowie. Bez śladu jakiejkolwiek formy życia – pustkowie...
lodowa pustynia przez którą gromada na wpół oszalałych z głodu
szkieletów sunie w kierunku którego obranie logika nie jest w
stanie wyjaśnić. Brną swym smutnym orszakiem w poszukiwaniu
lepszego jutra. Przez lód który już dawno pochłonął szczątki
poczerniałych w apokaliptycznym ogniu broni przeszłości miast...
Nie
sposób oderwać zawartości CDR od zawartości bookletu.
Niszczejące, opuszczone miasta. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje
się być nienaruszone, choć brak jakiegokolwiek przejawu życia
powinien wzbudzić zainteresowanie. Wnętrza mieszkań nie dają
cienia złudzeń – miasto widmo.
Zatem
wizja wypowiedziana w Wounds of Cold Past się sprawdziła.
Niewątpliwie
najlepsza produkcja BL. Chyba dobry przedsmak przed nadchodzącym
długograjem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz