Translate

niedziela, 1 lipca 2012

VI. Beyond Life "Wastelands" 5 czerwca 2011























„Pustkowia”

Kolejna ambientalna opowieść. Tym razem inna. Niezbyt optymistyczna.

Wprowadzenie – Smutek pustkowi – Czas po Apokalipsie – Czas powojenny.

I.
Krótka przechadzka po zniszczonym świecie. Po wyjałowionym z życia skrawku... ziemi, a może skrawku sztucznego podłoża... ? Które kiedyś zamieszkiwali...(śmy)... ??

II.
I pozostała tylko rozpacz i zgrzytanie zębów. Niczym proroctwo z zapomnianej przez czas KSIĘGI, wyszydzanej przez ludzi, uświęconej przez wyznawców … a może tych którzy sami zgotowali ten los...
Nie wiem czy jestem na Ziemi czy innej planecie, nawet nie wiem czy jestem na lądzie stałym, czy sztucznym jego erzacu w sztucznej grawitacji wirującym gdzieś ku przepastnej, mrozem owianej pustki. Nie to jest ważne, bo innego świata nie znam, a opowieści starszych o lepszym świecie którego już nie ma nie potrafię już nawet odtworzyć z pamięci.
Ciemnością ociekający i depresyjny podkład niczym z filmu D.Lyncha. Choć nie jego to jest opowieść.

III.
Motyw z Imagine J.Lennona wpleciony w mrok, gęsto wysączający się z głośników, oplatający i stopniowo zagłuszający ten motyw – pochłaniający go.
I tu twórca tych dźwięków podejmuje zabawę (dialog??) ze słuchaczem. Dokąd zaprowadzi nas ta historia?
Wyobraźnia jest nieograniczona. Prowadzi nas od nadziei do lęków.
Naiwny, niemal ocierający się o marksistowski, komunistyczno-utopijny obraz idealnego świata bez wojen, religii, granic i wszelakiego zła dzielącego ludzkość na dwie starte w nieustannym boju armie, którego nigdy żadna z nich nie jest w stanie wygrać – tekst Lennona nie został wyartykułowany nawet jednym, jedynym słowem. Bo i po co?
Fortepianowy motyw jest rozpoznawalny w całym cywilizowanym, świecie. Tekst tym którzy nie będą szukać i tak niczego nie wyjaśni...

Wyobraźnia w końcu zostaje pochłonięta przez grozę.
Dochodzą do głosu nasze najgorsze obawy. Krzyk kobiety... Krzyk mężczyzny... Krzyki lęku... może bólu...
Zakamarki zgliszcz miast kryją strach...

Nadszedł czas po Apokalipsie. U stóp Meggido nie rozstrzygnęło się nic. Żadna ze stron nie wygrała. A przegrali na pewno ci, co przeżyli.
Bo nie był to bój dobra ze złem. Bo po obu stronach byli tylko ludzie. Mozaika ich nadziei, uczuć, lęków, wyobrażeń dobrego i złego – to wszystko niezależnie od kategorii którymi podzielili współzamieszkujących ten skrawek lądu – nie zagwarantuje im nieba, w które już od dawna nie wierzą, nie uchroni ich od piekła, które sami stworzyli...

IV.
Po każdej bitwie przychodzi cisza.
I ten mały muzyczny pejzażyk powoli wycisza. Rozwiewa opary ujawniając zgliszcza, z których ponownie powoli zacznie odradzać się życie.

***
I taki jest ten CDR. Kolejna opowieść. Opowieść bez słów. Ruchome obrazy, odmalowane dźwiękiem. Po raz kolejny rzucone odbiorcy wyzwanie – albo wznieś się na wyżyny swej percepcji albo nie dotykaj tego CDR.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz