Translate

niedziela, 30 grudnia 2012

Gurthang "ST ep"

Krótka, bo trójetapowa podróż samobójcy, zmierzająca wprost ku krawędzi; blaskiem świec na atłasie nocy kreślona twarz przewodnika – demona sprzed lat…
…z dawien dawna, zapomniany, może chemicznym szczęściem uśpiony, lecz od zawsze w zakamarkach umysłu przyczajony. Czekający na przyzwanie, gdy fala wątpliwości zalewa jaźń. Sztucznym blaskiem mamione oko by umysł wyrwać spod skrzydła mroku i czających się w nim mar. W bezśnie jej widmo jawą, wyciągnięta dłoń, z zaufaniem przyjęta ściągnie w dół…
Krótka, niespełna półgodzinna, muzyczna przechadzka zdesperowanego, przepełnionego suicydalnymi myślami desperata. Jeszcze nie widzącego swego skonu ani grzebnego garbu ziemi, lecz już balansującego nad skrajem przepaści.
Dla lubujących się w melodyjnym, może jeszcze nie depressive czy funeral ale powolnym i posępnym doom, z deklamowanymi, i co najważniejsze – polskojęzycznymi tekstami. Przepełnionymi metaforyką znad niewyraźnie majaczącego we mgle rozkopanego grobu. Pełną wątpliwości i pytań, świadomości nieuniknionego kroku ku przepaści. Monumentalnymi klawiszami budującymi mroczny klimat rodem z gotyckiej katakumby zamieszkiwanej przez monstrum Frankensteina, tak brawurowo odgrywanej w filmach grozy lat trzydziestych. Przytłaczających ciężarem, monotonnie wręcz wysiąkającym wraz z dźwiękiem z głośników.
Doskonałe ep na debiut. Niepełne dwa kwadranse ubrane w szaro czarne barwy zaledwie dwustronicowego bookletu, który zawiera jednak wszystko to co potrzebne – pejzaże oddające klimat muzyki i przesłanie tekstów i ich literalne odzwierciedlenie. Warto się nad nimi pochylić, lecz po ich przyswojeniu, czy warto podążyć tą ścieżką zanikającą w mroku za słabnącym blaskiem świec…?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz