Okiem wisielca złamać
wymiarów granice… zasyczał świtem zdławiony mrok, na skrzydłach mgieł wyniósł
wyklętych słów martwego języka zwoje, zatopił w kosmosu aksamit, srebrnym
ostrzem miesięcznego wędrowca nimbu rozpruty.
Nadżarty
martwicy pleśnią konar dzierży pętlę… bielma całun źrenicę skrył, zawarł wrota…
demon złośliwości przeszedł na drugą stronę.
Nadzieja sczezła
ze sznura szarpnięciem.
I taka jest
dźwiękowa zawartość tego ponad 19 minutowego molocha. Skrajność emocji wyrażona
w tym jednym potężnym utworze, rozdzielona na 5 części. Ale tylko gdyby ze
względu na gatunkowe różnice wyodrębnić 5 zespolonych jednym, jakże istotnym w
całokształcie tekstem – bloków.
Od inkantacji
dla śmiertelnika ucha niesłyszalnych, szeptanej wśród zboru bytów, ogniem
brzasku z dala od siedzib życia trzymanych, do opętania przywiedziony wokalista
przy diabelskim werblu wypluwa wrzaskiem słowa ze swego widzenia, by na powrót
zanurzony w sen, szeptem jedynie naginać moc wiatrów.
Od mglistego,
wielbiącego lepką noc ambientu, do black metalowego chaosu. Poprzez deklamacje
pospołu z chórem duchów emitowane, do zmiennych temp ścigających ulatujące
duchy Scheol a potem popadających w przerażający dryf przez podziemne nurty
rzeki cierpienia. Nieomal ocierająca się o doom metal powolna procesja poprzez leniwie
pieszczącą nawiedzone brzegi odnogę mrocznego Acherontu.
Muzyka dla
wybranych, bo nie każdy ją ogarnie zmysłami, niewielu zrozumie. Nierozerwalnie
połączona z tekstem skierowanym do umiejących szukać, nie muszących epatować
wiedzą innym nieprzystępną.
Muzyka prosta w
swym instrumentarium, bo i wiele nie trzeba, jeśli natchnienie MOCY odpowiednio
pokieruje umysłami twórców. Przestrzenna, bo wywołująca wizje. A bez wizualizacji
nie da się w pełni odebrać tych dźwięków. Przez wizualizację w pełni uda się
ujrzeć sceny utrwalone w wersach…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz