re-cenzor
Translate
poniedziałek, 8 lipca 2013
Délétère „Inopia et Morbo” December 2nd, 2012
W zaświaty słońc wznoście swe modły, w nieboskłonu nimb skrzydłem uchodzącego dymu ofiarnych stosów, spomiędzy kurhany… z nizin swej udręki wypełznijcie ku niebytowi. Z otchłani chaosu jęk wasz wśród zawodzenia demonów niechaj miota zawodzącą pieśń rosnącej nadziei gdy zaskowyczy gong zatracenia.
Dawno nie spotkałem tak rewelacyjnego demo, z tak wizjonerską wręcz zawartością. Prostota muzy nie wykracza poza melodyjny, choć pokryty z lekka obskurnością black metal. Niespokojna monotonia riffu i klawiszowe, niezbyt natrętne pasaże z charkoczącym wokalem sączącym się z dna nie do końca wykopanego w ulewną noc grobu przeciwstawione melodyce basu i gitarowej surowości. Francuskojęzyczne teksty z łacińskimi wtrętami nadają temu niespełna półgodzinnemu materiałowi nieco wzniosłej atmosfery, a nierzadka - wręcz histeria wokalna spomiędzy ścian miejsc odosobnienia sączy schizoidalne poczucie bipolacji. Między szaleństwem i narkotycznym wyciszeniem więzienia umysłu spętanego kajdanami uwięzionej cielesności a jego wyzwoleniem i przejściem bramą grobowej zgnilizny w bezcielesność.
Ten materiał to tak naprawdę trzy kompozycje poprzedzone intro i takoż zakończone outro. Ale i one nadają całości niespokojnego klimatu wtłaczającego w poczucie uczestnictwa w zapomnianym przez czas rytuale przejścia, gdy z każdą wibracją dzwonu świątynne mury zatracają swój realny kształt podczas podróży od świtu czasu, gdy przemierzając eony duchowy przewodnik międzywymiarów porzuca nasze zużyte powłoki w różnych miejscach tego padołu, a i co rusz je na nowo energią napełniając.
Trudna do jednoznacznego sklasyfikowania jest ta muzyka. Bo nie jest to typowy symfoniczny przedstawiciel tego nurtu, nie jest to tym bardziej przedstawiciel ultra brutalnej odmiany tej ze sztuk. Dwoje Kanadyjczyków postawiło na klimat ale i na różnorodność dźwięku. W tych dwudziestu i czterech minutach zamknęli to co najlepsze – pasję. Wokal emanujący natłokiem emocji, gitary opowiadające o smutku ducha i niepokoju ponownych narodzin w innym wymiarze i cielesności, czy może przejście po spirali życia ku nieuniknionemu odejściu w niebyt, w połączeniu z zawodzeniem cieni zamieszkujących nadgranicze wymiarów, pragnących ogrzać się w porannym świetle naszej gwiazdy…
Wielka to szkoda, że ten materiał ujrzał mrok tego zaświata jedynie w ilości dwustu sztuk kultowego nośnika w postaci taśmy magnetofonowej. Może Pan Chaosu któregoś dnia w swej nieprzewidywalności spowoduje że pojawi się on na nowocześniejszym nośniku i w większej ilości sztuk, bo mieć to warto. Z każdym odtworzeniem dostrzegam coraz większą ilość ruchomych cieni smętnie ciągnących swe orszaki w mym otoczeniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nowszy post
Starszy post
Strona główna
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz