Pomorska Hydra wiele ma łbów i każdy z nich niejednokroć splunął trupim jadem w oko dnia. Hydra podjęła dłoń
w srebrną zbroję szronu odzianego pielgrzyma nocnego
nieboskłonu. Dwugłowa to bestia, a jakże zgodna. Roje myśli dwojgiem języków z paszcz donośnym skowytem spłynęły dając
zew. Ciemności zaklęte w północnym Lesie…
Tako ten padół wlecze się wkoło swej ogniem kapiącej
gwiazdy, na niewidzialnej smyczy ciągana
kulka lodem w niejednym miejscu skuta, ale i przez fale czasu ku nowemu
zmierza. Te materiały to
retrospekcje, po raz pierwszy ofiarowane z przekleństwem rodzajowi ludzkiemu na srebrnym
krążku, bo wcześniej dostępne jedynie na klasycznych taśmach. I chyba w swej wymowie sobie
wzajemnie bliższe, bo w
tej konfiguracji „Wiatr Moru” wraz z „Demo I” po prostu brzmią lepiej. Na pewno i czyściej, złowróżebniej…
Przesiąknięte
do cna północnoskandynawskim
brzmieniem szlifowanym na klifach fiordów, mroczne blackmetalowe akty poezji ku
czci Nieprzeniknionej, tak szczelnie dławiącej iskrę żywota Ciemności…
Niewdzięczna to patronka
co tylko bierze ofiarowując
w zamian tylko ostateczne zapomnienie. A jakże inspirująca,
Przewodniczka w odmęty
Nieznanego… Gdy opuszczona powłoka
w leśnym runie z
jesiennym liściem
osamotniona… gnije!
Klasyczne materiały wzbogacone o nowe utwory, nareszcie
dostępne szerszej
rzeszy, kolejnym legionom maniaków dźwięków, dla których czas zatrzymał się z początkiem
lat dziewięćdziesiątych wieku kończącego szczezłe
millenium. Do cna skostniałych
w kosmicznej chłodni czyśćca skandynawskiej pożogi. I taki był plan – nagrać coś tylko dla tych, co tego chcą nadal słuchać. Dla rozmiłowanych
w tym wysublimowanym klimacie mrocznej melodyki chóru demonów i ghouli, co noc
wyjących…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz