Turpistyczne Wizje Końca |
Gdy na zdesekrowanej ziemi pokarmem dla ślepego pomiotu czarnej grobowej otchłani już nawet i truchło wisielca się nie stanie, bo i z nich ostatnie kęsy ropiejącego mięsa - sparszywiały i kaleki ghoul zzuł wyszerbionymi zębem czasu szczękami, dwa wygłodniałe czerwie wypełzły ze swych sztolni by wysyczeć pieśń wizji końca. Spowite płaszczem stęchlizny zamieszkiwanych krypt, szponiastymi palcami utkawszy pajęczynę z ciemnej materii wyszarpanej zza horyzontu zdarzeń, bluzgnęły sześcioma swymi zionącymi trupim jadem hymnami i jednym, niekoniecznie swym, ale uczciwie przeżutym, przełkniętym i oddanym ze swych zgniłych trzewi w nowej, a jakże świeżej oprawie.
Po jakże miłym
przeżartemu gangreną uchu debiucie, półmrok ujrzał i usłyszał tych siedem
plugawych pieśni zatracenia ku pociesze zatraconej w kosmicznym wirze energii, co
arteriami umierającego świata ucieka w inny wymiar. Te Turpistyczne Wizje Końca
mogą tylko popchnąć każdą, nie do końca jeszcze zdeprawowaną duszę i wepchnąć w
dwuetapową chorobę muzycznej zagłady. Bo tylko zagłada jest tą ofertą nie do
odrzucenia, którą przyjmuję z każdym naciśnięciem guzika „Play”. I nawet
Obserwator Nie z Tego Świata omija łoże konającego, przy którym wepchnięty w
odmęt szaleństwa, na poły świadom otaczającej go zgnilizny materialnego świata
kapłan, pośród bytów niematerialnych, napełzłych spoza wrót międzywymiarów
udziela Ostatniej Posługi. Próżny jego jest ten trud, gdy nadchodzi
Śmierć-Wyzwolenie…
Chóry ghoulów
szczerzą swe kły wietrząc sutą wieczerzę zjełczałego tłuszczu wrzodem
spływającego z nadgniłego truchła. I tako te trzy kwadranse mierzone ziarnem
piasku więzionym w kształtnej szklanej łzie wypełnią krypty smrodem wasze domy.
Turpistyczne Wizje Końca to zapowiedź końca. W sterylnym świecie plastiku
zaraza szybko znajdzie swój nowy dom…
Siedem black
metalowych wyziewów da przyjemność tylko tym rozmiłowanym w gatunku. Tym
najmroczniejszym, tym stanowiącym wyziew z samych trzewi Piekła. Brudny i
nieokiełznany. Nie chamski i prymitywny. Raczej konsekwentnie dążący do
reprezentowania rosnącej w siłę z każdym zmierzchem lepkiej Ciemności.
Ukształtowany na naukowej wręcz analizie dorobku wielu poprzedników chlubnie
zapisanych na kartach księgi gatunku. Tak się nie da grać bez posiadania
niewyczerpanych pokładów umiłowania do tej formy wyrażania uczuć. Wszelakiej
maści samobójcy, każdym uschłym kwiatem szczerniałego skrzepu znaczą śnieżną
biel niewinności linii nadgarstka pierwiosnkiem zadawnionych blizn, podlewają
je szczodrze z każdym pociągnięciem brzytwy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz